Miasto > Część północna

Opuszczona fabryka

(1/23) > >>

Ezio:
Stara cukrownia. Jest w lekkiej ruinie. Nikt o nią nie dba, co stwarza idealne warunki dla spotkań zbuntowanej młodzieży i typów spod ciemnej gwiazdy.

Ezio:
Otworzył powoli oczy. W głowie nadal jeszcze mu szumiało i czuł tępy ból. Szarpnął prawą ręką. Nic. To samo z drugą. Z dużym wysiłkiem podniósł głowę. Zobaczył, że znajduje się w dużym pomieszczeniu. Prawdopodobnie jakaś stara fabryka, czy inny budynek. Przez dwa okna z wybitymi szybami wpadało trochę światła.

Ezio:
Poza Eziem nikogo w pomieszczeniu nie było. Nawet niczego.
Chłopak siedział pod ścianą, przykuty do niej grubym łańcuchem. Gdyby to była lina, bez większego problemu dałby radę się z niej wyswobodzić... Był bezbronny w dosłownym i niedosłownym tego słowa znaczeniu. Ktoś zadbał o to, by nie miał przy sobie niczego, co mogłoby mu posłużyć do obrony lub ataku. Nie mógł też wołać o pomoc. Raz, że i tak nikt raczej by go nie usłyszał. Znajdował się na górze opuszczonego budynku. Nawet gimbusy-narkomani nie zapuszczali się aż tu. Dwa, że był w swoich szatach Asasyna. Nawet, jeśli ktoś by go usłyszał - i tak byłby zgubiony, bo owy ktoś na pewno wezwałby policję. Za Asasynów wyznaczona jest spora nagroda...

Ezio:
W momencie, kiedy chłopak myślał, w jaki sposób mógłby się uwolnić, drzwi się otworzyły i weszło kilku uzbrojonych mężczyzn. Jeden z nich, przywódca, podszedł do młodego Asasyna i kucnął przy nim.
- No, no... Kogo my tu mamy? - dmuchnął mu prosto w twarz dymem z papierosa, który właśnie palił. Chłopak skrzywił się. Nienawidził papierosów.
- Ezio di Auditore, we własnej osobie... - kontynuował przywódca - Nie jesteś przypadkiem synem tej suki, co ją osiem lat temu zatłukliśmy?... - młody nie wytrzymał. Szarpnął się tak, że łańcuchy aż zatrzeszczały, a ze ściany posypał się tynk. Gdyby nie był tak mocno związany, nic nie uchroniłoby tamtego przed śmiercią. Teraz patrzył tylko na niego nienawistnym wzrokiem.

Ezio:
- Nie złość się tak, Eziu - mruknął facet z drwiącym uśmieszkiem.
- Teraz nam wszystko opowiesz. O wilkokrwistych, o swoim bractwie...
- Nigdy! - przerwał mu chłopak.
- Jesteś tego pewny? - zaśmiał się złowieszczo i wyjął nóż, którym pogroził Asasynowi. W związku z brakiem porządanej reakcji z jego strony, przystawił mu ostrze do gardła.

Nawigacja

[0] Indeks wiadomości

[#] Następna strona

Idź do wersji pełnej