Amazing Monster Wolf's World
Obrzeża => Góry => Wątek zaczęty przez: Nicki w Styczeń 23, 2015, 16:58:42
-
Jak sama nazwa mówi- siedziba templariuszy.
-
Wrócili do swojej bazy, razem z nieprzytomną Nicki.
_________
Teraz Ty se pisz xD i tak Ci już pomogłam, a wena mi się kończy xD
-
//O ludu. Fabuła zdechnie ;-;
Obudziłam się. Zobaczyłam tych samych facetów co na plaży.
-Ekhem. Gdzie ja do jasnej cholery jestem?- mruknęłam do jednego z nich. Jak mi nie odpowiedzą to zmienię się w wilka i ich zagryzę pomyślałam i zrobiłam krzywy uśmieszek.
-To nie jest na razie ważne- mruknął jeden z nich i pociągną Nicki za rękę.
Zmieniłam się automatycznie w wilka i zaczęłam warczeć. Mężczyzna był najwyraźniej na to przygotowany, ponieważ szybko chwycił mnie i nałożył mi na pysk coś podobnego do kagańca. //xDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDD//
-
-Pasuje ci śliczna- zaśmiał się jeden z nich.
-Zmień się w człowieka- mruknął ten sam który założył jej kaganiec, tym razem go ściągając.
Zmieniła się.
-Czego wy chcecie?- zapytałam dość zdenerwowana. Przecież to Ezia porywają zazwyczaj, a nie mnie pomyślałam. (xD)
-Wiesz, twoja jakże kochana rodzinka troszkę ostatnio zasłużyła się templariuszom- mruknął , jego twarz wyglądała jakby chciał zaraz wbić Nicki nóż.
-Mianowicie? - powiedziałam nieco zamyślona.
-
_________________
Padłam xD
-Pasuje ci śliczna- zaśmiał się jeden z nich.
-Zmień się w człowieka- mruknął ten sam który założył jej kaganiec, tym razem go ściągając.
Zmieniła się.
-Czego wy chcecie?- zapytałam dość zdenerwowana. Przecież to Ezia porywają zazwyczaj, a nie mnie pomyślałam. (xD)
-Wiesz, twoja jakże kochana rodzinka troszkę ostatnio zasłużyła się templariuszom- mruknął , jego twarz wyglądała jakby chciał zaraz wbić Nicki nóż.
-Mianowicie? - powiedziałam nieco zamyślona.
-
//xDDDDDDDDDDDDDDDD
-Ukradła nam coś bardzo cennego. Mapy terenów asasynów- powiedział i uśmiechnął się.
-Dzięki tobie złociutka je odzyskamy i nareszcie wybijemy was, wilko-ludzi- powiedział.
Nicki zaśmiała się tylko.
-Że co?- powiedziała. Mężczyzna już nic nie odpowiedział tylko chwycił ją za rękę i próbował gdzieś zaciągnąć. [xDDDDDDDDDDDDDDD]
Dziewczyna wyrwała się i kopnęła go mocno w brzuch. Podbiegł do niej drugi, uderzył w policzek, zaklną pod nosem i przyłożył nóż do gardła.
-Pójdziesz z nami- powiedział.
//SILNY KOPNIAAAAK! xD
-
// Hah... xD Trzeba było kopnąć gdzie indziej xD ::)
-
//Aj cicho xD
-
Nicki poszła tam gdzie jej kazano. Ciekawiła ją historia dziadka, ale bała się, że przez nią może zginąć cała rasa wilkokrwistych. Mężczyzna pokazał jej urządzenie. Nicki położyła się na nim i przeniosła się jakby w czasie. Co zobaczyła? Wysokiego mężczyznę w stroju asasyna. W ręku trzymał małe pudełko. Rozejrzał się czy nikogo nie ma w pomieszczeniu i otworzył ukrytą półkę w ścianie. Wszystko nagle się rozpłynęło. Nicki wstała.
-Co to było?- zapytała zdezorientowana. Mężczyzna uśmiechnął się krzywo i wysłał jednego z templariuszy do lochów.
-Był to twój dzidziuś dziewczynko. W swoim lochu- powiedział.
//Nie miałam pomysłu jak to opisac ;--;
-
Mężczyzna wysłany do lochu przybiegł z zdenerwowaną miną.
-Nie ma. Półka jest pusta.- powiedział.
-Co do cholery?!- krzyknął drugi i popchnął Nicki na animusa. Włączył go, ale coś poszło nie tak. Po jakimś czasie wyłączył go. Nicki ocknęła się. Była cała obolała, ale gorsze było to, że nie czuła nóg. Wydawało jej się, że w ogóle ich nie ma. Nie była w stanie wstać.
//Nie miałam pomysłu jak to opisac ;--;
-
Ezio przybiegł zdyszany. Był teraz w ludzkiej postaci i w swoich szatach Asasyna. Drzwi chatki były otwarte. Zdziwił się, ale ostrożnie wślizgnął się do środka. Przemknął się przez kilka pustych pokoi, aż w końcu stanął pod drzwiami pomieszczenia, z którego dochodziły jakieś głosy. Naciągnął kaptur trochę bardziej, chwycił w prawą rękę Uzi, które zabrał ze sobą i otworzył kopniakiem drzwi. Światło go trochę oślepiło.
-
-Kto to jest?- mruknął facet. Wskazał na niego palcem, a inni templariusze pobiegli na Ezia.
-
Dobrze wyrobione odruchy pomogły mu uniknąć twardych pięści mężczyzn. Zgrabnie odskoczył w bok i wymierzył z pistoletu w najbliższego Templariusza. Zwalił się zaraz ciężko na podłogę. Reszta zastygła w miejscu. Ezio właśnie wtedy zobaczył Nicki, w animusie.
- Uwolnijcie ją, bo was wszystkich powystrzelam, jak kaczki! - zagroził, wściekłym tonem.
-
-Proszę- zaśmiał się. Wypuścił Nicki. Ona upadła na ziemię nie mogąc wstać. Wbił jej nóż w plecy. Jęknęła.
-
Krew się w nim zagotowała. Chwila, moment, a zamiast kilku żywych Templariuszy, w pomieszczeniu było tylko kilku nieżywych Templariuszy. Rzucił Uzi na podłogę i podbiegł do Nicki.
- Chole*a... Trzymaj się - mruknął przez zaciśnięte zęby i wybiegł przed chatkę. Było ciemno, ale po dłuższej chwili udało mu się odnaleźć trochę cudownych ziółek (xD).
Wrócił do rannej dziewczyny i próbował coś zdziałać tymi roślinkami.
____________
Magiczna Marysia zawsze pomoże! xD
-
//xDDDD
-Znowu nóż w plecach- powiedziała.
-
- Cóż... Tak bywa w tym fachu... - mruknął, ponuro się uśmiechając - Tylko mi tu nie odlatuj! - rozkazał.
___________
Takie pytanko... Ten Templariusz wbił jej nóż w plecy i zostawił, czy tylko dźgnął?... xD
-
//Zostawił :3 Przez Ecja nie zdążył wyjąć xDDDD
-Co jak nie posłucham?- powiedziała słabo z lekkim uśmieszkiem.
-
// xD
- To... Ci nie powiem, kogo dzisiaj spotkałem... Dobra, może trochę zaboleć - powiedział, chwycił rączkę od noża i wyciągnął go, najdelikatniej, jak umiał. Do rany zaraz przyłożył liście owej roślinki. Gdyby był wierzący, modliłby się właśnie, żeby podziałały.
-
Rana nie zagoiła się całkowicie, ale Nicki poczuła się dużo lepiej.
-Dobra. Chciałabym już stąd iść - mruknęła. Taaak. Iść. Jak?
-
- To chodź... Rana już trochę zagoiła... - rzucił, wstając z klęczek. Rozejrzał się i nasłuchiwał chwilę, czy w pobliżu nie ma innych Templariuszy. Jakoś umknął jego uwadze fakt, że Nicki straciła czucie w nogach.
-
-Gdyby to było takie proste...- podrapała się po głowie. Chwyciła się animusa, aby chociaż spróbować. Nie udało się. Upadła na ziemię.
-
- Co ci jest? - zapytał z nutką zdenerwowania w głosie i podszedł z powrotem do Nicki.
-
-Nie czuję nóg. W ogóle.- mruknęła.
-
Zaklął.
- To co zrobimy?... Trza się stąd wynieść! Jedyna opcja, żebyś wdrapała mi się na plecy - jęknął.
-
//xDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDD
-No błagam...- mruknęła.
-
// xD Dwie kaleki xD
- A jak to sobie inaczej wyobrażasz? Nie wezmę cię na ręce, bo do tego potrzeba ich obu!
-
-Rób co chcesz. Tylko powiedz kogo dziś spotkałeś...
-
Przykucnął, tyłem do dziewczyny.
- Właź... Pogadamy później.
-
//zw//
-
Zrobiła to co kazał.
-
Jakoś udało mu się wstać i nie zrzucić przy tym Nicole. Wyszedł, usiłując nie stracić równowagi.
-
//z.t.//
-
Templariusze wprowadzili złapanych asasynów. Ciri trzymała się Bellec'a. Więźniów wrzucono (dosłownie) do cel.
Dziewczyna w sporym skrócie opowiadała mistrzowi o swoich przeżyciach.
-
Powoli i z pewnym trudem podniósł się z podłogi, do pozycji siedzącej. Zaklął, bo uraził sobie przy tym ranne ramię. Rozejrzał się. Patricka zabrano gdzieś dalej, nie miał go w zasięgu wzroku.
Do jego celi wszedł jeden z templariuszy. Podszedł do niego i jednym szarpnięciem zerwał mu z szyi łańcuszek.
Connor zaprotestował, lecz nic to nie dało. Mężczyzna uważnie przyjrzał się kluczykom. Widocznie je rozpoznał.
- Gadaj, skąd je masz? Gdzie są szkatułki?! - wrzasnął mu prosto do ucha.
Asasyn wydął jedynie usta i nic nie powiedział. Wtedy oprawca wziął zamach i uderzył Connora tak, że ten ponownie rozciągnął się na podłodze. Potem szarpnął za jego ubranie i bez większego wysiłku postanowił go na nogi.
- Gadaj! - powtórzył. Jeniec w odpowiedzi splunął mu prosto w twarz. Templariusz poczerwieniał ze złości. Podciął Connora i ten po raz trzeci wylądował, z głuchym łomotem, na ziemi.
- Nie będziemy się tak bawić... - na chwilę wyszedł z celi, po to, by zaraz wrócić, taszcząc za sobą mały stolik, z przymocowanym do niego czymś, co przypominało niewielką gilotynę.. Oddech i bicie serca Connora zdecydowanie przyspieszyły. Już wiedział, co za chwilę go czekało.
Tymczasem do celi wszedł kolejny templariusz. Miał przytrzymywać asasyna, gdy jego kolega będzie powoli odcinał więźniowi palce...
-
Ciri obserwowała Bellec'a z zamyśleniem. Stali oparci o ścianę. Mistrz zadawal dziewczynie dziwne pytania. Pytał nie tylko o szkatułki, o których nie miała pojęcia, ale także o dziennik Dannyla. Ciri skłamała, mówiąc, że gdzieś się zgubił. Instynkt mówił jej, że zrobiła dobrze.
-
Connor przełknął nerwowo silnę. Podniósł się i zaczął cofać w głąb celi. Teplariusze jednak zaraz go złapali i mimo tego, że wyrywał się, udało im się go odpowiednio unieruchomić. Jego prawą rękę zakuli w żelazne kajdany, zwisające na łańcuchu ze ściany (tjaa... takie, jak w średniowieczu... xD), a lewą przywiązali do stolika.
- Masz ostatnią szansę, asasynie - rzucił jeden. Ale Connor nie miał zamiaru im czegokolwiek mówić.
- Twój wybór - tamten zaśmiał się złowieszczo i umieścił najmniejszy palec chłopaka pod "gilotynką". Najpierw odciął jedną trzecią palca. Nie robił tego jednak "humanitarnie", to znaczy zamiast szybko to załatwić, powoli dociskał ostrze, powodując dłuższe cierpienie. Connor zacisnął zęby, ale niewiele mu to pomogło. Zbladł z bólu.
A templariusze dalej odcinali mu po kawałku palce. Wkoło było już sporo krwii. W końcu nie wytrzymał i zaczął wydawać z siebie przytłumione okrzyki i jęki, przy każdym cięciu. Wiedział, że będzie bolało, ale nie przypuszczał, że aż tak.
Stracił już najmniejszy palec, serdeczny i połowę środkowego, kiedy ktoś zawołał jego oprawców. Jeden z nich zaczął narzekać, że jak zwykle przerywają im najlepszą zabawę, ale wyszli, zabierając ze sobą narzędzie tortur i zostawiając Connora samego, przykutego do ściany, z krwawiącą lewą dłonią.
Asasyn opuścił bezsilnie głowę. Ciężko oddychał. Uzmysłowił sobie, że jeśli potrwa to dłużej, to może nie wytrzymać i powie im, gdzie zostawił skrzynkę. Wprawdzie podejrzewał, że będzie tam jedynie kolejna zagadka, ale jeśli templariuszom uda się ją rozwiązać?... Nie miał pojęcia, co takiego można znaleźć po rozszyfrowaniu ostatniego wierszyka. Jedno wiedział na pewno - oni nie mogą tego dostać...
-
Ciri szybkim krokiem przechodziła w korytarzu między celami. Zamarła patrząc na Connora. Krew. Z trudem powstrzymała się, by nie otworzyć drzwiczek i wyciągnąć go stamtąd. Miała nadzieję, że w nocy uda jej się tu przyjść i jakos go załatac. Tymczasem tylko stała, blada patrząc na niego. Dlaczego go katowali? To nie zgadzało się ze wszystkim co jej wpojono o templariuszach. Jej umysł rezygnował z dopuszczenia do siebie informacji, że templariusze są jednak po złej stronie. Ale coś zaczynało się łączyć.
-
Usłyszał jakieś kroki, więc zmusił się, by podnieść głowę. Wymagało to od niego pewnego wysiłku, zarówno fizycznego, jak i psychicznego. Gdy to uczynił parę kropel krwi z lewej dłoni spadło mu na twarz, tak, iż mogłoby się wydawać, że płacze krwią. Ogólnie przedstawiał okropny i żałosny widok.
Spodziewał się, że to templariusze już wrócili. Jednak, gdy się przekonał, że to jedynie białowłosa dziewczyna, posłał jej pełne zimnej pogardy spojrzenie, po czym głowa znów opadła mu na piersi.
-
Ciro pod wpływem jego spojrzenia, cofnęła się i szybko się oddaliła. Wyszła stamtąd czym prędzej. Usiadła za stołem z zamyśleniem przeglądając swoją torbę. Co mogli chcieć od Connora. Prócz tego oczywiście, że był wrogiem. Musiał cos wiedzieć. Czyżby łączyło się to z dziennikiem Dannyla?
-
Był zmęczony. Powieki, opadające mu na oczy, stawały się coraz cięższe. Powoli odpływał do bezkresnej krainy snu, gdy całkiem rozbudził się, słysząc jakieś krzyki. Patrick. To on krzyczał. Teraz jego torturowali. Connor cicho jęknął i zamknął oczy. Po jakimś czasie wszystko ucichło. No może nie wszystko. Zaraz bowiem odezwał się jakiś wściekły, męski głos:
- Miałeś od niego wydusić, gdzie ukryte są wskazówki do znalezienia artefaktu, nie zabijać go! Skąd teraz się tego dowiemy?! Ten drugi pewnie nic nie powie! Mistrz nam łby pourywa!
A więc... Patrick zginął. Z trudem przełknął slinę, słysząc, że morderca jego kolegi zbliża się właśnie w jego kierunku.
Rozdrażniony templariusz wszedł do celi Connora. To był pierwszy z jego oprawców. Widocznie stwierdził, że rozładuje negatywne emocje na drugim, pozostałym jeszcze przy życiu, jeńcu.
Rozkuł chłopaka i stanął naprzeciw niego.
- Broń się, asasynie! - warknął złośliwie. Dobrze wiedział, że ten nie miał na to wystarczająco dużo siły.
Connor oczywiście próbował jakoś unikać furiackich ciosów mężczyzny, lecz szło mu coraz gorzej..
Dostał prawym sierpowym w szczękę. Lewy udało mu się cudem zablokować. Sam raz tylko zaatakował. Kopnął przeciwnika w najczulszy punkt. Facet złożył się wpół, stękając z bólu. Connor spróbował wtedy jeszcze raz go dopaść, ale templariusz błyskawicznie się wyprostował i przerzucił asasyna przez ramię. Chłopak wylądował z impetem plecami na podłodze. Nie zdążył nawet wstać, gdy jego napastnik zaczął go kopać. W głowę, brzuch, gdzie popadło. Auditore poczuł jeszcze tylko, jak łamią mu się żebra i urwał mu się film...
-
Ciri znowu ruszyła w swoją stronę. Miała nadzieję, że uda jej sie dostac do Connora. Większość templariuszy porozłaziła się i udała na wypoczynek. Dziewczyna miała juz klucz, wzięty "na ładne oczy" od strażnika. Rozejrzała się. Wiedziała, że będzie on przechodził co jakis czas, ale raczej nie będzie rozglądał się za często. Nie leżało to w jego interesie. Zresztą stąd, bez pomocy raczej ciężo było uciec. Cicho otworzył celę i ostrożnie podeszła do lezącego Connora. Nie miała pojęcia czy śpi, czy jej nie zaatakuje. Wiedziała jednak, że coś zrobic musi. Wyjęła maść i ostrożnie nasmarowała nia rany.
-
Ocknął się w końcu. Gdy ujrzał pochyloną nad sobą Ciri, cofnął się gwałtownie. Odruchowo wytarł rękawem, co z grubsza, krew, która już prawie, że skrzepła mu na twarzy.
- Czego chcesz?... - wychrypiał, uważnie ją obserwując.
-
-Cicho-szepneła-Nie powinno mnie tu być.
Spojrzała na niego zaniepokojona. Nadal się bała, ale jej lęk równoważył sie z chęcią niesienia mu pomocy.
-
Nie poruszył się, ani nie odezwał. Nadal jedynie wpatrywał się w dziewczynę nieufnie. Po tym, jak okazała się templariuszką, straciła jego zaufanie i na pewno prędko go nie odzyska, a jeśli nawet to nie w pełni.
-
W jej oczach pojawiło sie rozdrażnienie.
-Dobrze, jak chcesz. Będziesz sobie leżał i sie wykrwawiał. Wda ci się zakażenie i umrzesz w mękach z powodu majaków i gorączki. -prychnęła wstając.
-
Oblizał suche usta.
- I tak długo nie pociągnę... Jeśli rzeczywiście chcesz mi pomóc, to mnie dobij - powiedział cicho.
-
-Nie mów tak-warknęła nagle odwracając się w jego stronę-JA ci nie pozwolę.
Wyszła bez słowa zamykając za sobą celę. Wycofała się w mrok.
-
Przymknął oczy, zastanawiając się, nad tym, co powiedziała. Na siłę szukał w tym jakiegoś podstępu, lecz w głębi duszy zaczynał chyba powoli wierzyć w szczerość jej intencji. Cicho jęknął, ni to z bólu, ni tak - po prostu. Zaczynał gubić się już w tym wszystkim. Przerastało go to.
Co jednak nie zmieniło faktu, że templariusze zadbają o to, by nie pozostał przy życiu zbyt długo. Był tego pewny i nawet zdążył się już z tym faktem pogodzić.
-
MNie potrafiła znaleźć sobie miejsca więc krażyła w różnych miejscach. Zatrzymała się słysząc rozmowę. Nie chciała podsłuchiwać, ale kilka słów kazało jej się zatrzymać. Ogółem z rozmowy wynikało, że templariuszom zależało na skrzynkach i dzienniku, bo odkryli cioś jeszcze. Dannyl chciał wymyślić coś co usuwałoby wilkokrwistość. Ale gdyby odwrócic proces? Możnaby spóbowac wszczepić ten gen zwykłemu człowiekowi. Tym samym templariusze mogliby wytępić innyc wilkokrwistych i zapanować.
-
Rozejrzał się bez celu dookoła. Potem zerknął na swoją dłoń i się skrzywił. Nie wyglądało to dobrze. Westchnął i powoli położył się na podłodze. Ciężko mu było w poprzedniej pozycji oddychać, mając złamane dwa żebra.
-
Ciri cicho się wycofała. Połączyła fakty. To,że straciła wiare w templariuszy, nie znaczyło jednak,że nagle zaufała asasynom. Postanowiła jednak, że wyciągnie Connora z więzienia. Kilka godzin dalej zjawiła się przy celi, omijając strażnika. Przyniosła ze sobą ciemny płaszcz i swoją torbę.
-Dasz radę iść?-spytała szeptem tykając Connora w ramię.
-
Do tej pory spał. Ocknął się i zerknął zdziwiony na Ciri. W pierwszej chwili podejrzewał nawet, że zaczyna mieć te całe majaki albo jeszcze po prostu śni. Ale nie. Ona tu była naprawdę. Tylko dlaczego chciała mu pomóc?
Chwilę milczał, w końcu odezwał się jednak:
- Chyba... dam radę...
Łatwiej to było powiedzieć, niż zrobić. Największą trudność przedstawiało wstanie z ziemi, ale w końcu jakoś mu się to udało.
Głowa bolała go niemiłosiernie, o żebrach, dłoni i rozciętym ramieniu już nie wspominając. Ponownie zerknął na dziewczynę i o czymś sobie przypomniał.
- Ale bez kluczy nigdzie nie idę.
-
Wcisnęła mu płaszcz.
-Idź i poczekaj na mnie na końcu korytarza. Trzymaj się ciemnych miejsc, asasynie.-prychnęła.
Poczekała aż on wyjdzie i ruszyła na poszukiwanie jego kluczy.
-
Już miał się odgryźć, że wie, jak się ukrywać. W końcu to jedna z podstawowych umiejętności, jakie musi opanować każdy asasyn. Powstrzymał się jednak i bez słowa wyszedł na korytarz, upewniając się najpierw, że nikt nie nadchodzi.
Świadomość, że już niedługo odzyska wolność widocznie dodała mu sił, gdyż przez cały korytarz przeszedł, stąpając cicho i zwinnie, niemal, jak kot. Po drodze zajrzał do celi, w której najprawdopodobniej trzymali Patricka. Ciało najwidoczniej musieli już zabrać, bo go tam już nie było.
Zatrzymał się i ukrył w jakiejś niszy w ścianie, czekając na dziewczynę.
-
Weszła do jasnego pomieszczenia i zmrużyła oczy. Zauważyła klucze. Chciała po nie sięgnąć, ale ktoś wszedł do środka. Uśmiechneła się grzecznie i zaczęła coś przestawiać, że niby to porządkuje papiery. Udało jej się dosięgnąć kluczy i nadal z tym uśmiechem przyklejonym do twarzy wyszła. Dotarła do Connora i machnęła na niego ręką bez słowa ruszając naprzód. Podała mu klucze.
-
Odebrał cenne klucze, jak zauważył, po raz drugi, od Ciri i ukrył je bezpiecznie, tak by ich nie zgubił. Nasłuchiwał chwilę, czy ktoś nie idzie i ruszył za białowłosą templariuszką.
-
-Daleko nie zajdzies. Jest miejsce gdzie możesz się bezpiecznie zatrzymać?-spytała cicho gdy już wyszli z chatki.
-
Mało nie potknął się o jakiś wystający korzeń. Cicho przekłął.
Nie mógł się zdecydować, czy powiedzieć Ciri o mieszkaniu brata. To było w sumie jedyne miejsce, gdzie mógł się zatrzymać. Ale bez jej pomocy raczej nie dojdzie... Znowu się potknął.
- Dom brata - wydusił z siebie, przystając chwilę, dla złapania oddechu.
-
Spojrzała na niego.
-Tak więc chodźmy-wymamrotała ujmując go pod ramię,m żeby nie zaliczył gleby.
Przed nimi jak spod ziemi wyrósł Logan. Ciri drgnęła nerwowo.
-Skończyłem.-mruknął wyciągając dłoń z dziennikiem Dannyla-Tu jest coś jeszcze i potrafię to rozczytać. Ale to jest zaadresowane do ciebie. I Alyss.
Ciri przyjęła dziennik nie zauważając kiedy Logan znów odszedł. Spodziewała się liściku na koniec. Może odpowie to na przynajmniej cześć pytń jakie chodziły jej po głowie. Wyszła wolno spoglądając na Connora ze znużeniem.
-
Dasz pierwszą wiadomość w mieszkaniu Ezia, okay?
-
// Key, key... xD
Wyszedł, cudem chyba nie wywracając się po drodze.
-
Wkroczyła, a jej ręka drżała. Bała się, że ktoś znajdzie nóż w jej kieszeni.
-
Przybiegła tutaj za Cate. Domyślała się już, co tamta ma zamiar zrobić.
- Cate! - krzyknęła, dobiegając do niej.
-
-Czego chcesz?!- krzyknęła.