Amazing Monster Wolf's World
Miasto => Część zachodnia => Wątek zaczęty przez: Ezio w Listopad 29, 2014, 12:34:50
-
Ogromna strzelnica, dla amatora i dla zawodowca! Niekiedy przychodzą tutaj nocą Assassyni, by się szkolić.
(https://encrypted-tbn1.gstatic.com/images?q=tbn:ANd9GcT-MAJ7aV33djn4aGGIyzGRAeCB7WexQqkjQvkujVNUjeXNlc1uJg)
-
Wracając od Alyss przechodził tędy i postanowił, że sobie zajdzie.
Udało mu się nawet znaleźć stanowisko dla łuczników. Podszedł, wziął do ręki łuk. Po chwili wszystkie dziesięć strzał, jakie miał pod ręką, tkwiło centralnie po środku celu.
-
- No nieźle... - gwizdnął instruktor, stojący obok - Jak na Asasyna... - dodał dużo ciszej. Connor zmierzył go wzrokiem bazyliszka. Johnny...
-
- Co ty tu robisz? - warknął Connor.
- Mógłbym ciebie zapytać o to samo, przyjacielu.. - odparł z ironicznym uśmiechem.
- Spadaj z tym swoim "przyjacielem" - mruknął, patrząc na Johna morderczym wzrokiem. Tamten się już nie odezwał. Jak dotąd Kenway nie spotkał osoby, która by się nie wystraszyła, kiedy patrzył w ten sposób.
_____________
O, a może ten cały Johnny teraz zdradzi Asasynów?... xD
-
Hmmm... Niezła myśl =3
-
// No, bo on taki w ogóle zdradziecki jest xD
Connor odłożył łuk na miejsce. Nie pofatygował się nawet, by wyjąć strzały z celu. Wyszedł, nie oglądając się na dawnego przyjaciela.
-
Wszedł. Zauważył zdrajcę. Starał się trzymać z boku, by John go nie rozpoznał.
-
Weszła podchodząc do Connora, ale niezbyt blisko.
-
Weszła.
-
Popatrzył się na Nicki.
- Tam on jest ... - wskazał głową - Wysoki brunet, ten instruktor.
-
-Okay- powiedziała. [Pisajaj nim]
Podeszła, wzięła łuk w ręce i próbowała wycelować w sam środek. Celowo źle wyszczeliła.
-
Connor oparł się o ogrodzenie. Naciągnął kaptur na głowę i ostrożnie obserwował, niby szperając coś w komórce.
John podszedł do niej.
- Nie tak - powiedział i zademonstrował, jak należy trzymać łuk i celować. Chyba miał katar i zatkany nos, bo nie skapnął się, że rozmawia z Asasynką.
-
-Dzięki- powiedziała. Tym razem wycelowała w sam środek. Uśmiechnęła się do instruktora.
-
- Ładnie się uśmiechasz - zaczął John. Zawsze był takim typem flirciarza.
-
-Długo tu mieszkasz?- zapytała.
-
- Jakieś trzy lata. A Ty? Nie widziałem Cię tu wcześniej... - uśmiechnął się.
-
Obserwowała ich. Dyskretnie, jak zawsze.
-
-Oj dłuugo, nawet już nie wiem ile- uśmiechnęła się i wystrzeliła jeszcze jedną strzałę.
-
- No, teraz już było lepiej... - przysunął się do niej, żeby niby lekko skorygować ułożenie jej ręki.
-
-Zajmujesz się czymś jeszcze poza tym?
-
- Pracuję w warsztacie samochodowym, więc jakby się komuś autko zepsuło, to wiesz - mrugnął. Nagle zadzwonił jego telefon. Chwilę rozmawiał.
- Przepraszam Cię na chwilę, maleńka. Zaraz wrócę - i poszedł gdzieś. Zostawił jednak na ziemi swoją kurtkę...
-
Gdy straciła go z zasięgu wzroku podniosła kurtkę. Wypadła z niej karteczka z cyframi. 577-243-234, mam nadzieje, że to jest to czego szukamy odłożyła kurtkę i podbiegła od Connora i Lyssie.
-Masz- powiedziała podając Connorowi kartkę.
-
Wziął karteczkę i schował do ukrytej kieszeni, wewnętrz swojej kurtki.
- Dobra... To teraz zrobimy tak... Ty - kiwnął na Nicki - idź tam jeszcze i jakoś się z nim pożegnaj, czy coś. Żeby nie nabrał podejrzeń. My zadzwonimy na ten numer i sprawdzimy, kto to... Jeśli to ten łowca - umówimy się z nim na spotkanie i go dopadniemy. Potem - wiecie.
-
Skinęła głową z lekkim uśmiechem.
-
-Okay.- powiedziała. Wystrzeliła jeszcze kilka strzał. Johnny poszedł do niej.
-Wiesz ja już będę spadać- powiedziała i podała łuk Johnnemu.
-
- Szkoda, kotecku (xD)... Mam nadzieję, że jeszcze tu przyjdziesz - wyszczerzył zęby, niczego nie podejrzewając.
Connor tymczasem opuścił teren strzelnicy. Na szczęście miał zastrzeżony numer telefonu. I potrafił świetnie naśladować głosy innych. Zadzwonił pod numer z karteczki.
-
-Pa- powiedziała z uśmiechem. Wyszła
-
Ktoś odebrał. Ktoś o niskim i zaspanym głosie. Connor kojarzył ten głos.
- Johnny to ty?
- Tak. Musimy się natychmiast spotkać - odparł Connor, upodabniając swój głos, do głosu dawnego przyjaciela.
- Co się stało?
- Powiem, jak się spotkamy. Za pół godziny, na starym cmentarzu, przy grobowcu rodziny Waynów.
- Ku*wa, Johnny, ty to zawsze wymyślasz oryginalne godziny i miejsca spotkań... Dobra, będę... - rozłączył się.Connor skinął głową siostrze i poszedł w stronę cmentarza.
-
Wyszła.
-
Pojawił się w towarzystwie młodego szczeniaka, nowoprzyjętego do Zakonu. Trzeba było go poduczyć posługiwania się bronią. I oczywiście to zadanie przypadło w udziale Connorowi. Na szczęście właścicielem tej strzelnicy, na chwilę obecną, był asasyn. Dzięki temu mogli w spokoju trenować na jednej z niedostępnych dla ogółu części.
Po powrocie Wielkiego Mistrza Connor stawił się przed nim osobiście. Udało mu się przekonać go, że mówi prawdę, dzięki czemu nie on, a Walter został skazany na śmierć za zdradę. Od tamtej pory jego poważanie wśród pozostałych asasynów wzrosło. Z początku podobało mu się to, ale wiązało się ze zwiększoną liczbą obowiązków. A to dla lubiącego samotność i swobodę wilkokrwistego nie było już tak przyjemne...
Trening zaczął od pokazania nowicjuszowi sposobu korzystania z łuku - jego ulubionej broni.
-
Connor trenował szczeniaka jeszcze parę godzin. Na pierwszy raz zapoznał go jedynie ogólnie z różnymi rodzajami broni.
- Dobra, na dzisiaj ci starczy - rzucił w końcu, powstrzymując się od komentarza w stylu "nawet nieźle sobie radzisz". Młody posłusznie odmeldował się i zniknął z zasięgu wzroku.
Connor został chwilę na strzelnicy, by oddać kilka serii ze swojego łuku i również opuścił to miejsce.