5
« Ostatnia wiadomość wysłana przez Fox dnia Grudzień 03, 2016, 12:10:14 »
- Gdyby coś poszło nie tak, więcej byś mnie nie zobaczył - prychnęła cicho.
***
Fox spała, zwinięta w najdziwniejszej możliwie pozycji na krześle odsuniętym od stołu, przy którym prócz niej i Jona siedziały jeszcze dwie osoby, wezwane przez wilkokrwistą tuż po wyjściu Eve. Minęło około 20 godzin rozważania każdego szczegółu, pułapki, awaryjnych wyjść i wszystkiego co mogło pójść nie tak. Emily z entuzjazmem podchodziła do całej sprawy, jej towarzysz - Nathan, odpowiedzialny był za zburzenie każdego optymistycznego acz nierealnego założenia.
Emily paplała zawzięcie o konieczności wykorzystania elementu zaskoczenia, gdy Nathan próbował wtrącić, że taki element nie istnieje, bo Peter na pewno spodziewa się podstępu. Mężczyzna był za rezygnacją z próby uratowania Adriena, na co żywo protestowała jego towarzyszka. Korzystając ze snu Fox rozważyli też opcję zostawienia jej na pastwę losu, gdyby coś jednak poszło nie tak.
W tym momencie rozległo się nieśmiałe pukanie do drzwi. Fox natychmiast podniosła głowę, złagodzona snem twarz znów stężała. Emily gestem nakłoniła ją do otwarcia drzwi.
Za nimi stało dziecko, drżąc wyciągnęło w stronę Fox starannie opakowany list. Kobieta wysypała na dłoń ulicznika kilka monet i już go nie było. Zamknęła drzwi, podchodząc do stołu, przy którym nagle zapadła cisza.
- Mam się stawić w wyznaczone miejsce, skąd odbierze mnie człowiek Petera. Nie mogę wziąć ze sobą nikogo prócz psa, który doprowadzi Adriena tutaj. Cholera, on wie nawet, czego nauczyłam Mię.
Podała liścik Jonowi. Prócz suchych informacji, list kończył się ironicznym "Kocham, Peter." zapisanym starannym charakterem pisma.